piątek, 6 stycznia 2012

O Polakach (nie)codziennych czyli „Polityka" reportażem stoi

Dobry reportaż prasowy kojarzy się większości czytelników z „Gazetą wyborczą”. Nic dziwnego-to w tej redakcji pracowały w końcu Hanna Krall czy Małgorzata Szejnert, a Wojciech Tochman, Mariusz Szczygieł i Jacek Hugo-Bader szlifowali warsztat/stawiali pierwsze dziennikarskie kroki, tam też ujawnił się talent młodych, lecz już docenianych i mających na koncie książkowe publikacje reporterów: Witolda Szabłowskiego, Katarzyny Surmia-Domańskiej, Andźeliki Kuźniak. Jednak czy naprawdę wartościowe teksty non-fiction można znaleźć jedynie w „Dużym formacie” i „Wysokich obcasach”? Choć przeszły praktycznie bez echa, wydane dotychczas zbiory reportaży „Polityki” udowadniają, że nie. Zachęcona lekturą dwóch poprzednich tomów, bez wahania kupiłam najnowszy, który ukazał się latem ubiegłego roku i również mnie nie zawiódł.

Tytuł „Polaków portret codzienny: Tata Kazik oraz 29 innych opowieści o ludziach, ich losach i ich emocjach” brzmi jakoś smętnie i podniośle, poniekąd sugerując, że otrzymamy pakiet trzydziestu historii o steranych monotonnym życiem ludziach bez właściwości, którzy utyskują na swój los, w skrytości duszy marząc o uczuciach rodem z harlequina. Proszę się nie obawiać-codzienność bohaterów tych reportaży to nie nine-to-five job i kredyt hipoteczny, lecz niebanalne pasje, pokonywanie słabości, wsłuchiwanie się w głos historii, odwaga, by walczyć o swoje, nawet jeśli nie do końca się im należy. ;) Reporterzy niestrudzenie tropią to, co interesujące i dziwaczne, kreśląc przy okazji portret współczesnej Polski, próbującej poradzić sobie z postkomunistyczną transformacją, a także jej mieszkańców-garściami czerpiących z dobrodziejstw kapitalizmu, lecz wciąż nieufnych, wrogich wobec inności.

Pierwsza sekcja opowiada o anonimowych ludziach, którzy wybrali niebanalny sposób na życie (Joanna Pajkowska opłynęła świat niewielkim jachtem, Krzysztof Bross rzucił wszystko dla bieszczadzkiej głuszy) lub wykonują zawody, o których kulisy chciałoby się zapytać, lecz nie bardzo jest kogo (paparazzo, akwizytor, scenarzysta filmów porno). Historia Sybilli i Konrada, którzy poznali się na portalu moritut&nekrofilia, przekonuje natomiast, że nawet zakład pogrzebowy może być owocem wielkiej pasji. Kolejne reportaże przybliżają życiorysy postaci znanych z przestrzeni publicznej, dowiadujemy się więc między innymi jakim ojcem jest Kazik Staszewski i jak artysta Paweł Althamer zmienia oblicze warszawskiego Bródna, nakłaniając sąsiadów do udziału w performance’ach. Następnie dziennikarze „Polityki” przypominają historie, które niegdyś krzyczały z pierwszych stron gazet, by za chwilę zniknąć w natłoku informacji. Edyta Gietka wraca jednak do mieszkańców budynku socjalnego w Kamieniu Pomorskim, który spłonął w Wielkanoc 2009 roku, a Martyna Bunda sprawdza, jak to naprawdę było z oskarżoną o zabicie noworodka nastolatką, która wywołała poród lekami ortopedycznymi zdobytymi przez jej chłopaka. Zresztą czytelnik nie musi umierać z ciekawości po lekturze żadnego z artykułów-krótkie postscriptum zdradza ciąg dalszy i dowodzi, że autorzy nie zapomnieli o swych bohaterach. Na koniec pozostawiono kilka świetnych tekstów o głosie historii, który, choć zagłuszany i ignorowany, niektórym nie daje spokoju.

Ku mojemu zaskoczeniu to nie reportaże Marcina Kołodziejczyka, dotychczas mojego ulubionego dziennikarza „Polityki”, zrobiły na mnie największe wrażenie, choć, jak zwykle znakomite, stanowią w zbiorze silną reprezentację. Absolutnym odkryciem i olśnieniem okazała się wspomniana już Edyta Gietka autorka chyba najlepszego spośród tych trzydziestu tekstów, który powstał z okazji 65-lecia wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Mimo powagi tematu można by westchnąć z rezygnacją i krycie pomyśleć: „Ileż można pisać o tym samym?”. A jednak można-pozornie kierując wypowiedź do uczniów odwiedzających miejsce zagłady ze szkolną wycieczką, tkając ją z fragmentów przewodnika i wzniosłych pedagogicznych referatów, opowiedzieć o kwestiach wciąż nierozstrzygniętych, szczegółach udowadniających, że przebaczenie krzywd i niby-poprawne relacje polsko-żydowsko-niemieckie to tylko dyplomatyczny pozór, ale przede wszystkim o tym, że tragedia w Oświęcimiu powoli traci najważniejszy, ludzki wymiar, by stać się jedynie tematem z podręcznika języka polskiego, obowiązkowym punktem wycieczki po Europie, częścią podstawy programowej MEN-czymś, co POWINNO poruszać, o czym NALEŻY pamiętać.

Nie mogę się nadziwić, ze mimo popularności literatury non-fiction żaden z autorów „Polityki” nie wydał dotąd swych tekstów w formie książkowej, a ich reportaże przeszły praktycznie bez echa (mam na myśli czytelników spoza dziennikarskiej branży, bo reporterzy tygodnika mają na koncie wiele nagród Grand Press), zwłaszcza że wszystkie trzy zbiory ukazały się w okresie wakacyjnym, stanowiąc doskonałą alternatywę dla tabloidów serwujących fotorelacje z egzotycznych wakacji polskich celebrytów czy kolejnych czytadeł o toskańskiej dolce vita. Jeśli ktoś przegapił to znakomite wydawnictwo, radzę szybko nadrobić zaległości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz